wtorek, 20 listopada 2012

dzień jak co dzień


           Hej kochani !! Co dziś mamy? A tak, wtorek... dzień jak każdy inny w sumie. Ta monotonia mnie dobija. Czuję się cholernie przytłoczona. Z drugiej strony poddałam się gorączce zakupów. Co roku mam taki 'szał'. Jest to koniec listopada- grudzień. Wtedy kupuję, kupuję, kupuję... mam strasznie konsumencką naturę. Chyba właśnie za to prawo do szalonych zakupów kocham święta najbardziej. Do tej pory, nie powiem, wolałam dostawać niż dawać. W tym roku? Tylko wynajduję coraz to nowe prezenty dla Liwki. 3 już mam :) w sensie na 100% je kupię. ;) Co do reszty? W swoim czasie. 
Jeden prezent na najbliższą okazję mam z głowy. Mówię tu o pierwszych urodzinach Filipka. Prezent kupiony, zapłacony, teraz tylko musi przeczekać do 1 grudnia, bo wtedy Marta wyprawia przyjęcie.
I chyba tym oficjalnie rozpocznę czas na szampański nastrój 24/7. Zauważyłam od jakichś kilku lat, że w grudniu nic nie jest w stanie zepsuć mi humoru. Nawet minusowe temperatury, ani to, że kilka razy się poślizgnę, prawie się przewrócę ( na szczęście prawie) i skręcę kostkę (też prawie). Mam plan 6 grudnia ubrać choinkę. W moim domu jest taki zwyczaj, że zawsze choinkę ubieramy wcześniej i chowamy późno, bo dopiero po kolędzie. My po prostu kochamy tą świąteczną atmosferę. Te oglądanie wieczorem telewizji, gdzie z tyłu, za plecami, za oknem prószy śnieg, a w cały salon i przedpokój oświetla tylko delikatne choinkowe światło. Aż czuje się to ciepło. Taki magiczny półmrok- coś niezwykłego. 
Trzeba się jeszcze wyposażyć w kilka zapachów do kontaktów- oczywiście stały schemat- jabłko- cynamon i już mogę szykować rybkę po grecku. Haha :*
Udziela mi się już ten świetny humor. Mimo tego co napisałam na początku notki- chyba widać po mnie, że zaczyna mi się układać nie? 




<33