piątek, 15 czerwca 2012

OLN



    Hej kochani !! Jestem przeszczęśliwa... mam co do tego kilka powodów... o jednym nie powiem, bo to tajemnica- mogę tylko powiedzieć, że nie spodziewałam się takiego obrotu zdarzeń... Moje wszystkie rzeczy już do mnie dotarły, a przede wszystkim Liwcia jest w domku, nie położyli jej na oddziale...
Zacznę może od tego, że we wtorek miałyśmy na kontrol w Nowym Mieście. Pojechałyśmy, byłam pewna, że wszystko jest ok. Najpierw pokazałyśmy się w laboratorium na pobranie krwi. To był mój pierwszy raz gdy musiałam przy nim być... Bałam się tak jakby to mi mieli coś robić. Najgorsze było to, że Liwcia sobie smacznie spała. Kiedy na siłę odginały jej łapkę, obudziła się i zaczęła się skarżyć, skarżyła się jeszcze chwilę po ukłuciu, potem była spokojna. Natomiast ja płakałam jak bóbr... Poszłyśmy na wizytę. Pani doktor zbadała malutką, zważyła, zadała kilka pytań... Stwierdziła, że osłuchowo malutka jest zupełnie zdrowym, różowiutkim bobaskiem. Pukanie do drzwi. Wchodzi moja mama, patrząc na mnie i kiwając głową. Przynosi wyniki z laboratorium... Przy każdym składniku krwi strzałka w górę lub w dół... Płytki znów spadły. Tym razem do 96tys. Norma u niemowląt to 140tys... Do tego czerwone krwinki poniżej normy i białe krwinki w dolnej granicy normy... od razu dostałyśmy skierowanie na badania w Szpitalu dziecięcym w Olsztynie... Pani doktor stwierdziła, że Liwia ma ewidentnie coś z produkcją krwi... Powiedziała, że niewykluczone, że gdy tam pojedziemy to będą mogli zostawić małą na obserwacji na kilka dni... Liwcia ma skrócony kalendarz szczepień z decyzją aż do odwołania... nie wiedzą czy nie ma wady wrodzonej układu immunologicznego. Gdyby miała to nie może być szczepiona  żywymi szczepionkami. Tylko i wyłącznie zabitymi. BCG dalej ma przesunięte...
Pojechaliśmy z Radkiem i malutką wczoraj do Olsztyna. Bez zastanowienia, bez rejestracji... tylko ze skierowaniem do hematologa z dopiskiem 'PILNE!'.
Od razu udaliśmy się pod gabinet lekarski, bo z góry wiedzieliśmy, że w rejestracji wyślą nas do domu... w końcu nie mają wolnych terminów...
Weszłam między pacjentami... Pani doktor najpierw nie chciała ze mną rozmawiać... stwierdziła, że to nieładnie tak przyjeżdżać bez zapowiedzi... ale co mieliśmy zrobić... tak podpowiedzieli nam w Nowym Mieście... Spojrzała na wyniki i powiedziała. 'No to co, to na oddział'. Zamarłam... Spytałam 'Czy to konieczne?', odparła, że zbada dziecko, zleci pilną morfologię i wtedy zdecyduje. Spytała gdzie dziecko. Powiedziałam, że z Ojcem na korytarzu. Radek przyszedł z Liwią, Pani doktor ją zbadała, pytała czy nie zaobserwowałam nic dziwnego w jej zachowaniu, co mała je, ile, jak często, etc... Odparłam, że nic niepokojącego się z nią nie dzieje. Wysłała nas do zabiegowego na pobranie i kazała  ok 14 'pokazać się , że jesteśmy'... Poszliśmy do zabiegowego. Pielęgniarka spojrzała na Liwcię i powiedziała. 'Gwiazda, jesteś taka maleńka, a tyle krwi Ci musimy upuścić.' Powiedziałam Radkowi, że on ją trzyma, że ja nie dam rady. Stanęłam w drugim końcu sali, tyłem do całej sytuacji. Patrzyłam w ścianę i płakałam... Trwało to wieczność. Pobierali z dwóch miejsc. Liwunia ma siniaka na rąsi... Płakała w niebogłosy... aż ochrypła... to było okropne...
Do 14 czekaliśmy jak na skazanie. Z nerwów schudłam chyba z 5 kg... Nie mogłam powstrzymać łez... same płynęły strumieniem...
O 14 oczywiście pokazaliśmy się... znów weszliśmy między pacjentami, którzy prawie nas zlinczowali... Na szczęście Pani doktor pokazała im lekcję kultury... Wyniki o wiele lepsze. płytki 146tys. Czyżby we wtorek to była jakaś chwilowa niedyspozycja organizmu?? Możecie jechać do domu... Dostaliśmy skierowanie na usg płata ciemieniowego i jamy brzusznej - kontrolnie. Na morfologię i z wynikami do Pani Hematolog ponownie. Całość na 19 lipca... Wszystko ze mnie opadło... Potem tylko do rejestracji i do domu. Dostaliśmy receptę na witaminy krwiotwórcze... Zobaczymy co będzie.. co dolega Liwci... Póki co cieszę się, że jesteśmy w domku. Liwcia wczoraj skończyła miesiąc i leżenie w szpitalu nie byłoby najodpowiedniejszym prezentem. Zamiast tego pojechaliśmy do babci do Mławy i spędziliśmy tam resztę dnia. :) Dziś sobie leniuchujemy w domku. W niedzielę wraca Marta więc to kolejny powód do szczęścia. ;D


Przyszły moje skarby... Obiecałam, że zwizualizuję wam co kupiłam:



Kombinezon łudząco podobny do tego z Top Shop'u - DUNES


Morelowa spódniczka- NO NAME






Bluzka z sercem na plecach i morelowe body - BERSHKA.COM



Moja ukochana duma !! Miętowa torebka- MOHITO 


Platformy Jordan Blue - deezee.pl/stylowebutki.pl 


Podkład- GOSH
Róż- Rimmel
Kredka do brwi- L'Oreal
Grafitowy Eyeliner- L'Oreal Telescopic

A teraz kilka rzeczy Liwuni:








Ubranka w większości to H&M lub CoolClub.


Kupiłam jeszcze kufer, bo już nie mam gdzie ubrań trzymać...



<3